Po niesamowitym Mexico City przeszedł czas na Cancun.
Miejsce które postanawiałam zwiedzić dopiero po przyjeździe do USA, po
obejrzeniu zdjęć zakochałam się w tym miejscu i postanowiłam tam pojechać.
Do Cancun przyleciałyśmy koło 23, wzięłyśmy taksówkę i pojechaliśmy
do hotelu. Rano poszłyśmy na śniadanie, potem wykupiliśmy wycieczkę do Chicken
Itza na następny dzień i zakupy spożywcze. Było koło godziny 12 wiec postanowiłyśmy
pojechać do Playa Del Carmen, bo jest ono oddalone godzinę drogi od Cancun. Plaża
na której byliśmy była niesamowita, a woda w oceanie turkusowa. Wszystko w tym
momencie wydawało mi się takie nierealnie. Pospacerowałyśmy po plaży i poszłyśmy
na lunch do meksykańskiej knajpy. Tam kelner polecił nam mniej obleganej plaży.
Oczywiście musiałyśmy się do niej wybrać. Tam zobaczyła jeden z piękniejszych zachodów słońca. Było po
prostu niesamowicie. Potem zdecydowałyśmy się wrócić do Cancun, bo następnego
dnia musiałyśmy być przed hotelem o 7 rano.
W ten dzień pojechałyśmy do Chicken Itaz, znajdują się tam miasto
założone przez majów wiele wieków temu. Po drodze zatrzymaliśmy się na obiad,
tam również kupiłam sobie srebrne kolczyki bo Meksyk z nich słynie, będę miała pamiątkę
do końca życia. Miałyśmy dużo szczęście, bo w dniu kiedy odwiedziłyśmy Chicken
Itza wiało, wiec nie odczuwałyśmy tej właściwiej temperatury. Chicken Itza to
nie tylko ruiny, ale i niesamowita historia. Budowle te skrywają wiele sekretów
oraz sztuczek. Jak się zaklaszcze to można usłyszeć ćwierkanie ptaka. Potem pojechałyśmy
do jaskini, niestety nie mam z niej żadnych zdjęć, bo było tam tłoczno i mokro,
a ja nie mam kamerki podwodnej. Jednak to co zobaczyłam na zawsze pozostanie w
mojej pamięci. Potem długa droga do hotelu i szybki obiad na mieście.
Kolejnego dnia popłynęłyśmy na Isla Mujeres, tego dnia
również się rozchorowałam. Nasz statek
był spóźniony prawie godzinę, wiec w sumie czekałyśmy 90 minut na przystani, aby
popłynąć na Isle Mujeres. Cala drogę przespałam, jednak Kasia uratowała mnie
polskimi lekami. Wiele osób polecało nam wynajęcie wózka golfowego i
przejechanie nimi całej wyspy, bo nie jest ona bardzo mała. Da się ja objechać
w godzinę. Widoki i wszystko dookoła to był raj na ziemi. Było bardzo
przyjemnie i zabawnie w czasie naszej przejażdżki. Pojechaliśmy m.in. na punk
widokowy który jest najdalej wysuniętym punktem na wyspie. Potem zjadłyśmy
lunch i udaliśmy się na plaże. Woda była niesamowicie ciepła i płytka. Niestety
strasznie wiało, ale mi to nie przeszkadzało.
Udało się nam również kupić świeżego kokosa i ma on zupełnie inny smak
od tego kupionego w sklepie w kartonie. Płynęliśmy do Canucn przy zachodzie słońca,
ale po wyjściu z lodki okazało się ze jest strasznie zimno. Pojechaliśmy zatem
autobusem który wiedział ze przypłynie statek i poczekał na turystów i zawiózł
nas w określone miejsce. Ogólnie to
komunikacja w Canucn jest bardzo prosta, łatwa, wygodna i tania. Autobusy jeżdżą
bez rozkładu, ale dosłownie co 2 minuty możemy zobaczyć nadjeżdżający autobus. Przebraliśmy
się w cieple ubrania i poszłyśmy do polecanego mi Hostelu Cancun Natura na
obiad. W dużym skrócie szukaliśmy tego miejsca przez ponad godzinę, bo na
początku okazało się ze mapa pokazywała nam złą lokalizacje, jak już byłyśmy w powiedz
dobrym miejscu to mało kto wiedział gdzie znajduje się to miejsce. Miejsce
okazało się mieć ogromny wybór jedzenia które było również bardzo smaczne.
Ostatniego dnia pojechaliśmy do Tulumu do innych ruin Majów.
Postanowiłyśmy pojechać tam same, bo dowiedziałyśmy się że to wyniesie nas taniej.
Jak podczas poprzedniego dnia przespałam cala drogę, jednak Meksyk ma bardzo
dobrze zaopatrzone apteki przeżyłam dzięki lekom tam kupionym. Teraz
przypominając sobie jak się czułam nie wiem jak podniosłam się z lóżko, ale
wiedziałam ze musze wykorzystać moja
okazje zobaczenia Meksyku. Wiedziałyśmy ze mamy do ruin 3 km, nie jest to jakoś
bardzo dużo wiec mówimy idziemy na piechotę. Jednak temperatura nas pokonała i
ostatecznie wzięliśmy taksówkę, bardzo dobrze ze ja wzięłyśmy do odległość jaka
nam została to było na pewno więcej niż 3 km. A cena na jedna osobę to było 2$
w obie strony. Samo miejsce było dość interesujące, ale plaże w Tulumie jeszcze
lepsze. Znowu taksówka do centrum i na lunch obiad do wegańskiej knajpy.
Zjadłam przepyszny falafel chciałam jeszcze kupic lody, ale tego dnia ich nie
mieli. Potem nasz czas w Tulumie się skończył bo musiałyśmy wracać do Cancun..
Po drodze spotkałyśmy Polaków którzy podróżują po Meksyku ponad miesiąc. Bardzo
fajnie jest spotkać rodaków na zupełnie innym kontynencie i moc z nimi
porozmawiać. Nasz autobus jechał tym razem dużo dłużej, wiec byliśmy w Cancun
później niż planowałyśmy. Miałyśmy w planie przebranie się i pojechanie na plaże
Playa Delfines i słynny napis Canun, pamiątki oraz obiad. Ja jednak
stwierdziłam ze jeżeli pójdę do hotelu to z niego nie wyjdę, wiec łatwa decyzja
jedziemy na plaże. Było po 21 a liczba osób do zdjęcia było dość duża. Potem na
obiad do Hostelu Natura bo był po drodze z plaży, jednak znowu miałyśmy problem
z jego lokalizacja. Jak już go znalazłyśmy to był zamknięty. Poszliśmy jednak
obok do baru z pysznym burrito. Sklepy z
pamiątkami były zamknięte ale udało mi się je kupić przed samym wyjazdem na
lotnisko. Nie udało mi się wypić margerity, było to zaplanowane na ostatni wieczór
jednak ja nie byłam wstanie go wypić
oraz nie zjadałam churros bo ich nie znalazłam w centrum. Wiem jednak ze
wrócę do Meksyku i na pewno już mi się uda tego spróbować.
Natomiast rano o 10.30 miałam samolot do Guadalajary a potem
do Nowego Jorku. Jednak mój samolot był opóźniony prawie 2 godziny. Więc
wyleciałam dopiero koło 12.30, a na początku mój lot miał być właśnie o 12.30,
ale go przeniesiono na 10.30. W ostateczności nie narzekałam, bo nie musiałam
tyle czekać na drugi samolot. Miało to być prawie 7 godzin.
Podsumowanie
Cancun jest miastem bardzo turystycznym i nastawionym na turystów.
Jednak plaże i to co ma do zaoferowanie wynagradzają wszystko. Nie można jednak
zobaczyć prawdziwego Meksyku, bo żyje się z bardzo turystycznym miejscu.
Natomiast Mexico City jest już odwrotny, nie jest to wg skomercyzowane miejsce.
Nie ma tam ekskluzywnych hoteli a jest natomiast jedzenie za 1$. Przez
zobaczenie Mexico City zrozumiałam czemu meksykanie uciekają z tego kraju. Ja
miałam wrażenie ze Canun jest sztuczny, tym jak wszystko wygląda. Bo to co jest
dookoła niego jest otoczone bieda. Mimo tego wszystkiego jestem zakochana w
Meksyku i już teraz planuje nowe miejsca w Meksyku warte zobaczenia. Meksyk
jest jak nieoszlifowany diament który ma nam jeszcze wiele do zaoferowania.