2 DNIOWA WIZYTA W BOSTONIE

0 | dodaj
Pod koniec marca w końcu pojechałam do Bostonu w stanie Massachusetts. Jest ono oddalone od Bronxville jedynie 3 godziny jazdy samochodem.
Po przyjechaniu do Bostonu postanowiliśmy zwiedzić uniwersytet Harvard. Myślałam ze będzie można zobaczyć więcej uniwersytetu, zwiedzający nie mogą wejść do budynków. Rozumem to ale mogli udostępnić chociaż jeden dla zwiedzających.  Jednak okolica gdzie znajduje się uniwersytet jest bardzo fajna. Bardzo dużo kawiarni, miejsc do zjedzenia oraz bardzo dużo młodych ludzi.
Następnie zdecydowaliśmy się pojechać już do centrum Boston, a dokładniej do Queency Market. Miejsce którego poszliśmy to był Boston Market Place, jednak jedzenie było przepyszne i tanie. Koniec końców znalazłyśmy Queency Market który również był super i jakieś 3 minuty od Boston Market Place. Tego dnia również byliśmy przy Boston Harbor oraz pospacerowaliśmy do mieście. Na koniec poszliśmy do pierwszego Primarku w USA.
            2 dnia dzień zaczęliśmy od Boton Tea i tego dnia miałyśmy szczęście bo była już piękna pogoda. Na ten dzień zaplanowaliśmy również przejście całego Freedom Trail. Jest to prawie 3 milowa trasa w Bostonie. Można ja bardzo łatwo znaleźć bo jest ona oznaczona czerwona linia w chodniku. Trasa jest bardzo przyjemna i fajnie jest się nią przejść.  Zajęła nam ona koło 3 godzin ale nie śpieszyliśmy się jakość. Na koniec wróciliśmy bo Boston Market i pojechaliśmy w stronę Nowego Jorku. Po drodze zatrzymaliśmy się w Ikea na obiedzie, tutaj nie ma ich za wiele. O 20.30 byłam już w domu i właśnie wtedy zakończyłam swój weekend.



























MARZEC W ZDJĘCIACH

0 | dodaj
Marzec był dziwnym miesiącem i bardzo się cieszę, że się skończył. Mamy nowy miesiąc, nowa czystą kartkę.


1/4 - nowe zdjęcia profilowe
2 - muzeum Gugenhaimena
3 - gdzieś na Manhattanie

1 - White Plains
2 - muzeum lotnictwa
3 - wystawa w muzeum
4 - zamek w Central Park


1 - Primark w Bostonie
2 - Harvard University
3 / 4 - Downtown Boston

CANCUN

0 | dodaj

Po niesamowitym Mexico City przeszedł czas na Cancun. Miejsce które postanawiałam zwiedzić dopiero po przyjeździe do USA, po obejrzeniu zdjęć zakochałam się w tym miejscu i postanowiłam tam pojechać. 


 

Do Cancun przyleciałyśmy koło 23, wzięłyśmy taksówkę i pojechaliśmy do hotelu. Rano poszłyśmy na śniadanie, potem wykupiliśmy wycieczkę do Chicken Itza na następny dzień i zakupy spożywcze. Było koło godziny 12 wiec postanowiłyśmy pojechać do Playa Del Carmen, bo jest ono oddalone godzinę drogi od Cancun. Plaża na której byliśmy była niesamowita, a woda w oceanie turkusowa. Wszystko w tym momencie wydawało mi się takie nierealnie. Pospacerowałyśmy po plaży i poszłyśmy na lunch do meksykańskiej knajpy. Tam kelner polecił nam mniej obleganej plaży. Oczywiście musiałyśmy się do niej wybrać. Tam zobaczyła  jeden z piękniejszych zachodów słońca. Było po prostu niesamowicie. Potem zdecydowałyśmy się wrócić do Cancun, bo następnego dnia musiałyśmy być przed hotelem o 7 rano.






 
  


W ten dzień pojechałyśmy do Chicken Itaz, znajdują się tam miasto założone przez majów wiele wieków temu. Po drodze zatrzymaliśmy się na obiad, tam również kupiłam sobie srebrne kolczyki bo Meksyk z nich słynie, będę miała pamiątkę do końca życia. Miałyśmy dużo szczęście, bo w dniu kiedy odwiedziłyśmy Chicken Itza wiało, wiec nie odczuwałyśmy tej właściwiej temperatury. Chicken Itza to nie tylko ruiny, ale i niesamowita historia. Budowle te skrywają wiele sekretów oraz sztuczek. Jak się zaklaszcze to można usłyszeć ćwierkanie ptaka. Potem pojechałyśmy do jaskini, niestety nie mam z niej żadnych zdjęć, bo było tam tłoczno i mokro, a ja nie mam kamerki podwodnej. Jednak to co zobaczyłam na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Potem długa droga do hotelu i szybki obiad na mieście.






Kolejnego dnia popłynęłyśmy na Isla Mujeres, tego dnia również się rozchorowałam.  Nasz statek był spóźniony prawie godzinę, wiec w sumie czekałyśmy 90 minut na przystani, aby popłynąć na Isle Mujeres. Cala drogę przespałam, jednak Kasia uratowała mnie polskimi lekami. Wiele osób polecało nam wynajęcie wózka golfowego i przejechanie nimi całej wyspy, bo nie jest ona bardzo mała. Da się ja objechać w godzinę. Widoki i wszystko dookoła to był raj na ziemi. Było bardzo przyjemnie i zabawnie w czasie naszej przejażdżki. Pojechaliśmy m.in. na punk widokowy który jest najdalej wysuniętym punktem na wyspie. Potem zjadłyśmy lunch i udaliśmy się na plaże. Woda była niesamowicie ciepła i płytka. Niestety strasznie wiało, ale mi to nie przeszkadzało.  Udało się nam również kupić świeżego kokosa i ma on zupełnie inny smak od tego kupionego w sklepie w kartonie. Płynęliśmy do Canucn przy zachodzie słońca, ale po wyjściu z lodki okazało się ze jest strasznie zimno. Pojechaliśmy zatem autobusem który wiedział ze przypłynie statek i poczekał na turystów i zawiózł nas  w określone miejsce. Ogólnie to komunikacja w Canucn jest bardzo prosta, łatwa, wygodna i tania. Autobusy jeżdżą bez rozkładu, ale dosłownie co 2 minuty możemy zobaczyć nadjeżdżający autobus. Przebraliśmy się w cieple ubrania i poszłyśmy do polecanego mi Hostelu Cancun Natura na obiad. W dużym skrócie szukaliśmy tego miejsca przez ponad godzinę, bo na początku okazało się ze mapa pokazywała nam złą lokalizacje, jak już byłyśmy w powiedz dobrym miejscu to mało kto wiedział gdzie znajduje się to miejsce. Miejsce okazało się mieć ogromny wybór jedzenia które było również bardzo smaczne. 

















Ostatniego dnia pojechaliśmy do Tulumu do innych ruin Majów. Postanowiłyśmy pojechać tam same, bo dowiedziałyśmy się że to wyniesie nas taniej. Jak podczas poprzedniego dnia przespałam cala drogę, jednak Meksyk ma bardzo dobrze zaopatrzone apteki przeżyłam dzięki lekom tam kupionym. Teraz przypominając sobie jak się czułam nie wiem jak podniosłam się z lóżko, ale wiedziałam ze  musze wykorzystać moja okazje zobaczenia Meksyku. Wiedziałyśmy ze mamy do ruin 3 km, nie jest to jakoś bardzo dużo wiec mówimy idziemy na piechotę. Jednak temperatura nas pokonała i ostatecznie wzięliśmy taksówkę, bardzo dobrze ze ja wzięłyśmy do odległość jaka nam została to było na pewno więcej niż 3 km. A cena na jedna osobę to było 2$ w obie strony. Samo miejsce było dość interesujące, ale plaże w Tulumie jeszcze lepsze. Znowu taksówka do centrum i na lunch obiad do wegańskiej knajpy. Zjadłam przepyszny falafel chciałam jeszcze kupic lody, ale tego dnia ich nie mieli. Potem nasz czas w Tulumie się skończył bo musiałyśmy wracać do Cancun.. Po drodze spotkałyśmy Polaków którzy podróżują po Meksyku ponad miesiąc. Bardzo fajnie jest spotkać rodaków na zupełnie innym kontynencie i moc z nimi porozmawiać. Nasz autobus jechał tym razem dużo dłużej, wiec byliśmy w Cancun później niż planowałyśmy. Miałyśmy w planie przebranie się i pojechanie na plaże Playa Delfines i słynny napis Canun, pamiątki oraz obiad. Ja jednak stwierdziłam ze jeżeli pójdę do hotelu to z niego nie wyjdę, wiec łatwa decyzja jedziemy na plaże. Było po 21 a liczba osób do zdjęcia było dość duża. Potem na obiad do Hostelu Natura bo był po drodze z plaży, jednak znowu miałyśmy problem z jego lokalizacja. Jak już go znalazłyśmy to był zamknięty. Poszliśmy jednak obok do baru z pysznym burrito.  Sklepy z pamiątkami były zamknięte ale udało mi się je kupić przed samym wyjazdem na lotnisko. Nie udało mi się wypić margerity, było to zaplanowane na ostatni wieczór jednak ja nie byłam wstanie go wypić  oraz nie zjadałam churros bo ich nie znalazłam w centrum. Wiem jednak ze wrócę do Meksyku i na pewno już mi się uda tego spróbować.








Natomiast rano o 10.30 miałam samolot do Guadalajary a potem do Nowego Jorku. Jednak mój samolot był opóźniony prawie 2 godziny. Więc wyleciałam dopiero koło 12.30, a na początku mój lot miał być właśnie o 12.30, ale go przeniesiono na 10.30. W ostateczności nie narzekałam, bo nie musiałam tyle czekać na drugi samolot. Miało to być prawie 7 godzin.

Podsumowanie

Cancun jest miastem bardzo turystycznym i nastawionym na turystów. Jednak plaże i to co ma do zaoferowanie wynagradzają wszystko. Nie można jednak zobaczyć prawdziwego Meksyku, bo żyje się z bardzo turystycznym miejscu. Natomiast Mexico City jest już odwrotny, nie jest to wg skomercyzowane miejsce. Nie ma tam ekskluzywnych hoteli a jest natomiast jedzenie za 1$. Przez zobaczenie Mexico City zrozumiałam czemu meksykanie uciekają z tego kraju. Ja miałam wrażenie ze Canun jest sztuczny, tym jak wszystko wygląda. Bo to co jest dookoła niego jest otoczone bieda. Mimo tego wszystkiego jestem zakochana w Meksyku i już teraz planuje nowe miejsca w Meksyku warte zobaczenia. Meksyk jest jak nieoszlifowany diament który ma nam jeszcze wiele do zaoferowania.


Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.