TRZYNASTY MIESIĄC W USA

0 | dodaj

Kolejny miesiąc za mną już w czasie drugiego roku bycia au pair. Ten miesiąc był dla mnie słodko-gorzki. Mam dość mieszane uczucia, jeżeli chodzi o mój pobyt w Stanach. Mam chyba kryzys, ale wiem ze za kilka dni mi przejdzie, a jak nie to wytrzymam, bo nie zostało mi aż tak dużo czasu. Teraz wyczekuje mojego travel month który jest już za kilka miesięcy i nie mogę się go już doczekać. Plan i travel buddy mam wiec teraz pozostaje mi już tylko czekac na ten niesamowity trip. Plan jest mega ambitny oby wszystko poszło po naszej myśli i się udało.

W czasie tego miesiąca byłam w Meksyku, miał być jeszcze Boston w ubiegły  weekend ale pogoda pokrzyżowała mi plany, wiec będzie w ten weekend.

Do miasta koło mnie przyjechała polka wiec spędzam z nią czas kiedy obie możemy.

Dzieciaki miały 2 dni snow day, bo trochę śniegu napadało. Nie było aż tak źle bo moje dzieci skorzystały z możliwości zarobienia pieniędzy i odśnieżały podjazdy sąsiadów. Jest to bardzo popularny sposób na zarobienie jakiś pieniędzy przez dzieci. Łącza one przyjemne z pożytecznym, a ja mam w tym czasie spokój,

Zaczęłam kolorować kolorowanki dla dorosłych, ale zamiast kupować cala książkę to drukuje sobie pojedyncze strony, bo wiem ze bym i tak ich wszystkich nie pokolorowała. Dla ułatwienia kupiłam sobie podkładkę. Za kredki i podkładkę dałam 5$ a za drukowanie nic nie płace. Nie chciałam za dużo inwestować, bo nie wiem jak długo mi się będzie chciało to jeszcze robić.

Teraz przeglądając zdjęcia z Meksyku to patrzę na to miejsce z uśmiechem na ustach i jestem mega szczęśliwa ze tam pojechałam. Będzie to jedno z miejsce które będę pamiętać do końca zżycia. Wiem jednak ze chciałabym jest kiedyś odwiedzić ponowienie. Może nie Cancun ale jakieś inne nadmorskie miasto.

Planuje jeszcze kilka mniejszych wyjazdów weekendowych bo już dłuższego wolnego mieć nie będę. Chcę pojechać do Filadelfii, miasteczka amiszów, na uniwersytet Yale w New Haven. Chciałabym gdzieś jeszcze pojechać ale bilety do tych miejsce są strasznie drogie wiec nie wiem czy mi się uda je odwiedzić. Szkoda zostaną one na kolejny wyjazd, będę miała powód żeby tu wrócić.

Tak mała ciekawostka aktualnie strefa czasowa miedzy Polska a USA to 5 godzin. W USA zmieniliśmy czas na letni 2 weekendy temu, wiec jest milo zadzwonić do bliskich godzinę wcześniej niż normalnie to robię.  Normalnie różnica czasowa to 6 godzin.

Bardzo już potrzebuje wiosny i noszenia lżejszych ubrań. Jak pisałam na początku mam kryzys i jest on z wielu powodów. Jestem już lekko zmeczona ta praca i kilkoma jej aspektami. Mam dość tej samej rutyny codziennie, wiem co się wydarzy danego dnia, i tak dalej kocham takie bezpieczeństwa ale potrzebuje zmiany. Jestem po prostu zmęczona tym wszystkim i może kiedy przyjdzie wiosna to poprawi mi się samopoczucie. Odliczam dni do powrotu i tak wiem nie będzie łatwo zaakceptować zmiany, ale to jest to co jest mi potrzebne. Powili planuje co będę robić po powrocie, na jakie studia pójdę, czy to gdzie zamieszkam. Wszystko to się jeszcze zmienia, ale powolutku nabiera większego sensu. Dzięki temu przyzwyczajenie się do mieszkania w Polsce będzie łatwiejsze. Znam przyjechałam ostrzegano mnie przed szokiem kulturowym w USA. a teraz przeżyje szok kulturowy we własnym kraju do którego wrócę.

Mam nadzieje ze w następnym miesiącu będę do was pisać z lepszym humorem i nastawieniem.

MEXICO CITY MOJE WRAŻENIA

0 | dodaj

Te wakacje postanowiłam spędzić w Meksyku odwiedzając dzięki temu nowy kraj. Byłam w Meksyku na przełomie pierwszego i drugiego roku, dla zainteresowanych nie miałam żadnych problemów na granicy. Miałam ze sobą dwa podpisane DS 2019 (dokument pozwalający au pair podróżować za granice). Były to niezwykle intensywne 7 dni, gdzie każdego dnia byliśmy zajęte od rana do wieczora, ale jestem niesamowita wdzięczna, że udało mi się tam pojechać. Teraz  gdy patrzę na zdjęcia to ciężko mi uwierzyć, że tam byłam.

Swoje wakacje zaczęłam w Mexico City.  Mieście które nie jest typowo turystyczne, jednak jeżeli chcemy zobaczyć prawdziwy Meksyk, a nie tylko Zona Hotelaria w Cancun to warto się do Mexico City.
Zaraz po wylądowaniu musiałam się udać na kontrolę paszportową i czekając w tej długiej kolejce spotkałam Kasię. Dzięki niej godzinne czekanie nie było takie źle. Przed wyjściem na hale przylotów trzeba wcisnąć taki guziczek, który losowo wybiera osobę której sprawdza się walizkę. Ja byłam tą wybraną osobą, ale przynajmniej się pośmiałam z celnikami. Najgorsze było to, ze prawie nie zamknęłam walizki przez ich grzebanie. Uff było ciężko ją zamknąć.
Z lotniska wzięłam taksówkę z Kasią i Pauliną i jeździłyśmy nią prawie 2 godziny, ponieważ taksówkarz nie wiedział gdzie na zawieść. Okazało się ze byliśmy po złe stronie rynku masz hostel był po lewej a my byliśmy po prawej. Prawa dzielnica nie była najlepsza. Dużo ludzi, jeszcze więcej sklepów, miałam bardzo mieszane uczucia jeżdżąc  po niej. w końcu jednak dojechaliśmy i okazało się ze jestem w samym centrum rynku. Dwie noce w tym hostelu kosztowały nas tylko 23$. W sobotę nic nie zwiedzaliśmy ponieważ jedna z dziewczyn która była z nami przyjeżdżała dopiero o północy. My tylko wymieniłyśmy pieniądze oraz pochodziliśmy po okolicy. Spać poszliśmy bardzo wcześnie bo każda z nas mało tego dnia spala. 

W niedziele zjadłyśmy śniadanie w hostelu i poszliśmy zwiedzać Mexico City bez żadnego konkretnego plany zwiedzania ponieważ nie miałyśmy Internetu w telefonie. Mi się bardzo podało takie chodzenie po mieście, jednak w końcu kupiliśmy mapę, żeby mieć jakieś pojęcie gdzie jesteśmy. Architektura w Mexico City jest przepiękna i jedyna w swoim rodzaju.  Trzeba jednak uważać bo jest niebezpiecznie i nie wychodzić nigdzie po zmroku. Nie wiem co dokładnie zobaczyliśmy ale przeszliśmy większa cześć miasta. W końcu wróciliśmy do hostelu i poszliśmy na dach naszego hostelu. Okazało się ze jest tam bar dla gości z niesamowitym widokiem na katedrę. Były pamiątkowe zdjęcia oraz piwo na dachu. Dla mnie to miejsce było takim zagonieniem Mexico City mimo ze dopiero tam przyjechałam.























 W poniedziałek miałyśmy jeszcze czas na zwiedzanie ponieważ nasz lot do Cancun, był dopiero o 18.40. Postanowiliśmy pojechać do Xocolominco. Jest to taka rzeka i pływa się na niej na takich dużych drewnianych kolorowych łódkach. Z ofercie naszego rejsu miałyśmy zobaczyć słynne ogrodu, ale okazały się one wystawa kwiatków doniczkowych. Było to bardzo miała 90 minutowa przejażdżka po wodzie. Postanowiliśmy wrócić do centrum na lunch oraz na szybie zakupy. Nie mogłyśmy jednak znaleźć sklepów z pamiątkami wiec nic nie przywiozłam z Mexico City. Udało nam się pójść do Stradivariusa, Pull&Bear. I w Canucn kupiłam sobie plecak z jednego z tych sklepów. Tak nie ma w USA tych marek za czym bardzo ubolewam.









Z informacji praktycznych:

·      Na lotnisko warto chodzi do korporacjach z taksówkami i pytać się o ceny ja byłam w 4 i w każdej inna cena.
·      W Mexico City ciężko było spotkać osobę mówiąca po angielsku, a my hiszpańskiego nie znaliśmy.
·      Jedzenie meksykańskie jest na każdym rogu,  i do tego jest tanie. Ja jednak bałam się czegoś tam spróbować.
·      Taksówki z korporacji były na każdym kroku. -  takie różowe.
·      Kurs dolara do peso był bardzo dobry.  Dzięki temu ze wymieniliśmy dolary w Mexico City na hotel w Canunc udało nam się zaoszczędzić bo w Canunc był już nieco gorszy kurs.
·      Nie polecam linii lotniczych Volaris, najpierw mi odwołali lot Guadalajara – Nowy Jork który potem przenieśli na 10.30 a miał być o 12.30. Więc zamiast czekać 4 godziny czekałam 6. Jak przyjechałam lot był opóźniony o prawie 2 godziny. Do Cancun leciałyśmy tymi samymi liniami i ten lot wg został odwołany w czwartek a w poniedziałek miałyśmy nim lecieć. Koniec końców po zadzwonieniu na infolinie zmienili nam lot na 18.40. Obsługa na obu lotach nie znała angielskiego i była nieuprzejma. Wszystko było płatne poza woda, ale jej też jakoś specjalnie nie chcieli dawać.
·      Samochody jeżdżą jak chcą, nie ma pasów na jezdni, auta wbijają się przez siebie na milimetry a o  dziwo nie ma wypadków.
·      Ludzie sprzedają jedzenie czy inne gadżety na ulicy przy światłach. Zrobią wszystko żeby tylko zarobić.

TIMES SQUARE MIEJSCE KTÓRE NIGDY NIE ŚPI

0 | dodaj

Kolejnym miejscem które chciałabym wam opisać jest Times Square. Miejsce znane na całym świecie, ale znienawidzone przez nowojorczyków. Wiele osób mówi że jest to najmniej amerykańskie miejsce w USA.

Times Square to plac i pieszy deptak w samym sercu środkowego Manhattanu, stworzony w miejscu przecięcia się Siódmej alei, prostopadłych do niej ulic (od 42. do 47.) oraz przechodzącego skośnie Brodwayu.  Miejsce to słynie ze znajdujących się na nim gigantycznych reklam, kilkudziesięciu teatrów, a także ekskluzywnych hoteli, restauracji, sklepów i corocznej hucznej celebracji sylwestra. Miejsce to przyciąga blisko 40 mln turystów rocznie.










Pod koniec XIX w. sklepy z uprzężą i stajnie w rejonie 42. Ulicy i Broadwayu zaczęły ustępować miejsca przybytkom rozrywki - tak powstał Times Square. Dookoła wyrosły teatry, a wkrótce potem hotele i restauracje. W latach 20. XX w., w okresie największej świetności Times Square wystawiano nawet 250 spektakli rocznie. W tym samym dziesięcioleciu za sprawa prohibicji w okolicach Times Square pojawiły się nielegalne bary, gangsterzy i opowieści o nich wymyślane przez Damona Runyona.

W 1945 r. ponad 2 mln osób świętowało na Times Square koniec wojny. 20 lat później Times Square wyraźnie już podupadał, opanowany przez sex shopy, kina porno, prostytutki i handlarzy narkotyków.

Zmiany na lepsze w dziejach Times Square nastąpiły dopiero w latach 90., dzięki wspólnym wysiłkom władz miasta i prywatnych organizacji typu non profit. Times Square i okolice udało się znów przeobrazić w turystyczną mekkę pełną hoteli, restauracji i lokali rozrywkowych, które przyciągają dziś ponad 20 mln gości rocznie. 

Times Square zawdzięcza swoją nazwę poczytnemu tygodnikowi New York Times, którego redakcja znajduje się w bliskim sąsiedztwie placu.

W pobliżu znajduje się także tzw. Theater District, czyli dzielnica teatrów. Na obszarze ograniczonym alejami Szóstą i Ósmą oraz ulicami od 41. do 54. znajduje się ponad 40 teatrów, powszechnie nazywanych Broadwayem. Na ich scenach wystawiane są najbardziej znane spektakle i musicale, jak np.: Upiór w operze, Król Lew, Wicked, Rocky, Mamma Mia!, Chicago, czy Nędznicy. Roczna sprzedaż biletów sięga wartości 1,2 mld dolarów, a widownia przekracza 12 mln osób. 

informacje do tego posta wzięłam ze strony
 http://podroze.gazeta.pl/podroze/1,114158,12374800,Times_Square__W_sercu_Nowego_Jorku.html
http://new-york.miasta.org/times-square/

O MOIM PODEJŚCIU DO ODŻYWNIANIA I NIE TYLKO

0 | dodaj
Jakiś czas temu, a dokładniej 7 miesięcy podjęłam wyzwanie, głównie aby sprawdzić siebie czy mi się uda nie jeść mięsa przez 30 dni. Była mowa tylko o mięsie, ale nie o rybach. Od samego początku nie planowałam ich jeść codziennie tylko raz na jakiś czas. I teraz mogę powiedzieć,  że rybę jem tylko jak gdzieś wychodzę z hostami. Produkty mleczne wyeliminowałam już wcześniej bo, nie toleruje laktozy. Jednak do dnia dzisiejszego zdarza się, że jeść ser oraz lody. Staram się kupować wegańskie zamienniki tych produktów. A jeżeli chodzi o jajka to nie jem ich jakoś dużo. Przez ostatnie 2 tygodnie w niedziele jadłam je na śniadanie, bo mam dość śniadań na słodko.
Przez większość czasu jem wegańsko i jestem niesamowicie z siebie zadowolona, że udało mi się tyle wytrwać. Codziennie gotuje 2 rożne obiady jeden jest dla dzieciaków, a drugi dla siebie. Czasami jest ciężko wszystko pogodzić czasowo, jednak ja zawsze ma jakieś jedzenie z dnia poprzedniego. Ja staram się gotować sobie większą ilość jedzenie żeby mieć na kilka posiłków. Taki system najlepiej się u mnie sprawdza.

Na razie pozostanę wegetarianką/weganka jednak jakiś miesiąc po powrocie do kraju planuje przejść na dietę roślinna. Taki sposób odżywiania bardzo mi odpowiadam i dobrze się na nim czuje. Jem bardzo rozmaite jedzenie i próbuje nowych rzeczy. Pokochałam brukselkę której wcześniej nie lubiłam. Jednak dalej nie jem surowej marchewki.

A jeżeli chodzi o moja cera to jedynie zauważyłam, że nie mam już takiej wysypki jaka miałam kiedyś. Jednak przed zmiana odżywiania nie pojawiała się ona tak często. Wiem jednak ze u niektórych cera bardzo się zmienia.

Znam osoby jedzące „wegańskie mięsa” i jego pochodne. Jednak ja tego nie robię bo nie czuje potrzeby żeby jeść jakiekolwiek mięso i jego pochodne. To jest mój wybór. Staram się sama wszystko gotować jednak raz na jakiś czas zjem cos mrożonego np. warzywne spring rollls które są przepyszne.

Jak już pisałam wcześniej jem bardzo różne rzeczy, otworzyłam się przede wszystkim na nowe kuchnie. Pokochałam gotowanie, piec lubiłam wcześniej a za gotowaniem nie przepadałam a teraz sprawia mi to radość. Codziennie okrywam nowe przepisy i blogi. Zaczęłam się bardziej interesować testowaniem kosmetyków na zwierzętach, czytam sobie jakie firmy to robią. Od teraz będę chciała ich unikać.

W całym tym moim wyzwaniu nie tylko zmienił się moje sposób jedzenia ale i podejście to innych kwestii o których wcześniej nie myślałam. Nie mowie ze każdy ma eliminować mięsa i jego pochodne, ale może warto zacząć się interesować chociażby testowaniem kosmetyków na zwierzętach, bo to jest okrutne. Coś co mnie bardzo zaskoczyło firmy które nie testują na zwierzętach to bardzo często te tanie firmy, a te ekskluzywne testują na zwierzętach. 

Mimo, że nie jestem w USA a moje rodzina jest w Polsce to niesamowicie mnie oni wspierają w mojej decyzji. Babcia pyta się o to co gotuje i sama chce to testować. Nawet moje mama mówi, że chętnie popróbuje nowych rzeczy. Natomiast mój tata uważa mnie za szaloną, ale dla niego obiad to ziemniaki, mięso i surówka wiec nic dziwnego, że mój sposób odżywiania mi się nie podoba. Jednak to wspiera. 

Na koniec pokaże wam "Co jadłam w ciagu dnia" w ciągu tygodnia. Mam nadzieje, że wam się to spodoba


SNIADANIE: Smothie bowl - mrożony banan; jagody acai; mieszkanka truskawki, maliny, jagody, mleko migdałowe; wiórki kokosowe; nasiona chia; nasiona konopi oraz domowa granola.
Bardzo szybkie śniadanie i mega smaczne


II ŚNIADANIE: małe sojowe latte oraz domowy sernik malinowy z nerkowców ze strony ErVegan. Rzadko piję kawę, ale kiedy mam na nią ochotę to ją kupuje na mieście. A sernik jest cudowny i bardzo go wam polecam.


LUNCH: Wegańskie curry z cukinia, marchewka, cebula, ciecierzyca, mlekiem kokosowym, kolendrom oraz ryz. Szybki obiad ale niestety było za ostre, dałam za dużo przyprawy curry. Nawet mleko kokosowe nie pomogło w 100%


PRZEKĄSKA: mała porcja popcornu z sola. najlepszy popcorn w Ameryce. Tego dnia zaczęłam przeglądać zdjęcia z Meksyku. Więc potrzebowałam coś zjeść


OBIAD: Domowa pizza z pieczarkami i sosem pomidorowym posypane z oregano. Ciasto jest kupione ale z dobrym składem nie zawierające żadnych produktów odzwierzęcych.

PS: pokazałam wam mój sposób jedzenia z niedzieli a nie dnia pracującego
                                      

LUTOWE URYWKI Z CODZIENNOŚCI

0 | dodaj
Miesiąc luty był wyjątkowym miesiącem ponieważ odbyła się moja rocznica roku w USA. Jednak nie spędziłam tego dnia jakoś szczególnie ale o tym napisze więcej w moim poście o Meksyku. Nie mam też za dużo zdjęć z tego miesiąca, głównie pokażę wam te z Meksyku. Mam nadzieję, że w kolejnym miesiącu pokażę wam więcej. 



1/2 - w podróży do Meksyku
3/4 - Mexico City -> Cancun


 1/4 - Niesamowite Mexico City

1/4 - Cancun - raj
Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.