MOJE PIERWSZE THANKSGIVING


Przeżyłam najbardziej najpopularniejsze święta w Ameryce czyli Święto Dziękczynienia. Mój dzień był dość intensywny, ale jak najbardziej udany.  Mam nadzieje, ze uda się wam go kiedyś przeżyć, bo jest to jedno i niepowtarzalne święto.

Zacznę jednak od początku. Rano pojechałam na paradę Macy ‘s do Nowego Jorku, jest to ogromna parada z kilkudziesięcioma ogromnymi dmuchanymi balonami. Uczestniczy w niej kilkanaście tysięcy ludzi oraz ponad 3 miliony ludzi ogląda ja na 2,5 milowej trasie. My dotarliśmy na paradę kilka minut po 9 i udało się nam znaleźć świetne miejsca blisko ulicy i z mała ilością ludzi. Parada trwała prawie 3 godziny, ale warto było na nią pojechać i zobaczyć to wszystko na żywo. Niesamowite, było to jak ciche było miasto w czasie trwania parady. Miałam wrażenie ze jestem tam sama. Nie słyszałam dźwięków klaksonów czy syren np. Pogotowia. Na paradzie było wiele różnych postaci.  Jednak największy był Mis Puddington mój aparat w telefonie nie mógł go zmieścić. 
Ostania atrakcja parady był Elf on the shelf oraz Święty Mikołaj. Oznacza to, ze można już kupować choinkę i przygotowywać się na święta. 
  Niesamowite w tej paradzie jest jej wielkość, wszytko jest ogromne i niesamowite. A liczna ludzi pomagająca i pracująca na tej paradzie jest ogromna przy każdej linie ciągnącej balon były 2 osoby oraz orkiestry czy tancerze, wszystko zostało zrobione z niesamowitym rozmachem.
Postanowiłam wziąć ze sobą na paradę selfie stick i było to genialne rozwiązanie gdyby nie to, ze w połowie mi się zepsuł, ale i tak mam dobre zdjęcia z tego dnia.























Po paradzie zadecydowałam się poczekać na następny pociąg, bo musiałam wracać do domu na obiad świąteczna. Nie chciałam również jechać w tłumie, ale i tak ostatecznie jechałam. Udało mi się zjeść mojego pierwszego precla z budki pod hotelem Plaza. Mieliśmy ogromne szczęście jeżeli chodzi o paradę, bo po tym jak się ona skończyła to zaczęło padać. Pierwszy raz widziałam takie tłumy na Grand Central. 



W domu byłam o 13:30 i zaczęłam pomagać w przygotowaniach do naszego świątecznego obiadu. Nie wiele musiałam zrobić, bo wiele zostało już zrobione, ale dobrze się czułam z myślą, ze chciałam w czymkolwiek pomoc.  W końcu nastał moment w którym udało się nam w końcu zjeść dania, o których słyszałam od kilku dni. Spróbowałam wszystkiego prócz mięsa,  bo go nie jadam. Jednak wyglądał on bardzo smakowicie. Na naszym stole znalazło się: indyk, nadzienie (chleb, por, cebula dymka oraz  wywar warzywny/z kurczaka), szpinak, brukselka, puree z ziemniaków, słodkie ziemniaki z Marshallow, żurawina chleb, fasolka, sałatka a’la colleslaw z jarmużem i brokułami. Na deser mieliśmy ciasto dyniowe oraz ciasto z jabłkami i lodami. Przed rozpoczęciem kolacji mama mojej hostii powiedziała za co jest wdzięczna a jej syn powiedział modlitwę. My natomiast w czasie trwania mówiliśmy za co jesteśmy wdzięczni.  Uważam jest to nie bardzo mila tradycja, bo możemy wtedy pomyśleć za co jestem wdzięczni i uda się nam docenić to co mamy. Po kolacji graliśmy w uno, wojnę.  




Na koniec dnia pojechałam na zakupy bo Black Friday. Wszyscy ostrzegali mnie przed szaleństwem tego wydarzenia, ale mogę śmiało powiedzieć ze u mnie w mallu było bardzo spokojnie. Pojechałam na zakupy o 21 a sklepy były otwarte od 17. Największe szaleństwo było w Macy ‘s oraz w Bath&Body Work’s. Nie kupiłam niczego wyjątkowego i szalonego, kupiłam to co planowałam kupić. Upolowałam stanik sportowy, małe mgiełki do ciasto oraz żele antybakteryjne. JA jestem czekam z cyber monday bo maja być moje UGG’s na promocji. Swój dzień zakończyłam herbata i filmem.

Mam nadzieje ze wy spędziliście ten dzień równie milo jak ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.